a wiek czynił je przystępniejszem innym uczuciom niż spóźnionym miłostkom.
W pochodzie ku zamkowi z królewiczem po drodze odbierała panna Amanda oznaki największego uszanowania, ale że one równie się do królewicza Zygmunta idącego z nią jak do niej odnosić mogły, wolno je było jak chcąc sobie tłumaczyć.
Pac pozostawszy sam, usunął się z drogi, ale królewicz skinął na niego a panna Amanda spojrzała dosyć łaskawie, i czekał, aby im towarzyszyć. Dwór, który z wielkiem zawsze zajęciem ścigał oczyma młodego, przyszłego, domyślnego tronu dziedzica, i teraz stał póki nie przeszedł orszak mu towarzyszący i Zygmunt nie zniknął pod krużgankami zamkowemi.
Bielecki wprowadził gościa do swojej, jak ją zwał, kancelaryi, i tłumaczył mu co widzieli.
— Królewicza naszego, jedyne oko w głowie — rzekł — widzieliście. Niech mu Bóg daje żywot i zdrowie, niech rośnie na pociechę rodzica i rzeczypospolitej. To będzie dopiero taki pan, jakiego nam potrzeba. Dziś już to dzieciak cudowny.
Królowę jejmość, która przybywa, wątpię, aby Pan Bóg obdarzył potomstwem; boimy się, aby po macoszynemu nie obchodziła się z naszym ulubieńcem, ale pilnować jej będziemy!
Już to — mówił porządkując swe papiery
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.