Ta strona została uwierzytelniona.
VII.
Rok się kończył a zima rozpoczynała; w położeniu posła potajemnego kozaków nic się nie zmieniło na oko, on sam tylko, chociaż się z tem starał ukrywać, znacznie się czuł innym. Pobyt wśród tego dworu, w atmosferze wcale różnej od tej, którą lat wiele nawykł był oddychać, odżywił w nim jakiegoś starego człowieka, a raczej nowego stworzył, bo wiek mu nie dopuszczał być tym, jakim niegdyś zbiegł na Niż, aby o Polsce zapomnieć.
W osobliwszem się czuł położeniu, ciągle prawie kłamstwem żyć zmuszony.
Z obowiązku bowiem upominał się o odprawę i listy, chcąc niby powracać do Siczy, gdy w istocie wcale mu się tego nie chciało. Naglił o to Parfen chodzący ciągle za nim zdala, choć Płaza starał mu się zręcznie wywijać.