mi się ani godzi, ani potrzeba pałaców i izb strojnych, byle celka i twarde wezgłowie.
— Chodźmy! — rzekł uradowany Płaza, iż znalazł jednego człowieka, z którym otwartym być mógł; z Jacusiem bowiem tak bezpiecznym był, że taić przed nim nie potrzebował nic, a dusza potrzebowała wylania się i porady.
Nie przesadził wiele Stoczek mówiąc, iż w chlewku mieszkał, izba bowiem, którą otworzył, a wchodziło się do niej wprost z podwórza, o jednem małem oknie, tak była biedną i ogołoconą jak celka najuboższego mnicha. Ledwie się w niej obrócić było gdzie, tak maleńkie miała rozmiary; pułap nizki, ściany lepione gliną, zamiast podłogi tok z gliny ubity, a za sprzęt cały stoliczek, klęcznik z sosnowych tarcic, tarczanik i stołek.
Gości też tu nie przyjmował biedny kapelan, ale dla niego starczył ten kątek, prawdziwe schronienie anachorety. Wszystko tu aż do krzyża i godeł religijnych, do kropielnicy prostej glinianej u drzwi takie było nędzne i ubogie.
Stoczek jedyny stołek zasłał opończą dla gościa, a sam wskazał na tarczanik, iż na nim przysiąść może. Poczęli tedy rozpamiętywać stare dzieje, przyczem Płazie nieustannie się łzy z oczów dobywały, których wstydził się i ocierał je skwapliwie; Stoczek zaś płakał, ale łzom dawał pły-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/163
Ta strona została uwierzytelniona.