Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.

stała za pociechę. Jednakże zdumiał się rozglądając.
— A! ojcze Jacusiu — zawołał — jakże tu koło ciebie chudo i biedno!
— Zmiłuj się! — odparł Stoczek — ja więcej nie potrzebuję! duchownemu nawet nie godzi się mieć ani pożądać zbytku, ubóstwo jest kondycyą naszą. Byleby mnie tu w tej izdebce do końca żywota spokojnie pozostawili, ja się niczego nie dobijam.
Zaczęły się tedy pytania i odpowiedzi obustronne; Płaza był szczęśliwy, że się zwierzyć mógł otwarcie, bo Jacusia tak pewnym był jak samego siebie. Księżyna słuchał dając oznaki podziwienia i politowania. Nie mógł w końcu zrozumieć tego na żaden sposób, jak polski szlachcic mógł tak skozaczeć, ażeby go aż w poselstwie poufnem wyprawiano, ani tego, że Płaza raz tu powróciwszy, znowu miał dobrowolnie na Niż jechać.
On sam o sobie mówiąc, za wszystko Panu Bogu dziękował i cały życia ubożuchnego i nędznego przebieg uważał za szereg cudów łaski Bożej nad sobą.
— Patrzajże, mój miłościwy Lasoto — kończył — co to za szczęście! dostać się tu gdzie tych sierotek tyle, duszyczek niewinnych mogę Bogu zachować, oświecić i pokierować temi bie-