musi, w czem go podobieństwo rysów, głosu, charakteru i owo znamię jak ziarnko pieprzu, utwierdzało, prawie się nie oddalał z domu, czatując każdym razem na Bietkę, niespokojny.
Wspomnieliśmy już, że to jego zajęcie się Bietką, pani Bielecka sobie tłumaczyła jako skutek wcale innego uczucia, którego się Płaza wstydził może lub je chciał do czasu ukryć.
Bietka zaś tak dobrze bawiła się Płazą, jak Pacem, Platenbergiem koniuszym króla, gładkim też chłopcem, który koło niej się kręcił, i wielu innymi dworzanami.
Rozrywało ją też szpiegowanie na współ i pod kierunkiem Bieleckiej. Po kilka razy na dzień przylatywało dziewczę z doniesieniami: Król to powiedział... Kazanowski się z tem dał słyszeć... Przygotowania do drogi do Gdańska zwolniały... Królewicz Karol ma się podobno wybrać przed królem i t. p.
Bielecka potem wszystkie te plotki i posłuchy ucierała razem w swej główce niespokojnej jak przyprawy w moździerzu i dalszych instrukcyj udzielała Bietce.
Ile razy dziewczę przybiegło na Piwną ulicę, nigdy Płaza nie chybił, żeby choć nie przywitać jej, nie zaczepić, nie zagadać. A że często do tego łączyły się małe podarki, to złotem szyte trzewiczki, to turecka lub perska chusteczka, to łańcuszek wenecki, to pudełko słodyczy, które Bietka
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/182
Ta strona została uwierzytelniona.