Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.

wierszami opisałem... ale jak! potomność się równie pałacowi, jak moim wierszom dziwować będzie. Nie pominąłem nic, a jutro też dostojnemu rodzicowi waszemu okażę wszystko, nic nie zapomnę.
Gdy zrana około dziesiątej godziny do zamku przyszedł Płaza, ustroiwszy się nie dla siebie, ale dla córki, aby się go nie wstydziła, znalazł już ją i Jarzemskiego, który oczekiwał zabawiając Bietkę rozmową, ale że zwyczaj miał najwięcej mówić o sobie samym, i — ja — nieustannie mu na usta powracało, nie była ona bardzo zabawną.
Znajomość z panem Płazą łatwo została zawartą, przyczem Jarzemski zaraz przedstawił się mu jako budowniczy, szczególniej w Ujazdowie od króla mający zlecone sobie nowe gmachy, jako muzyk niepoślednie miejsce zajmujący w kapelli, i jako poeta, który wiersze składał, jak orzechy gryzł.
Wszystko to milczącem podziwieniem przyjmował Lasota, kłaniając się temu mnogolicemu mężowi, któremu tymczasem usta się nie zamykały.
Tuż obok Bernardynów kościoła i klasztoru, wznosił się na pierwsze wejrzenie wielce wspaniały pałac marszałka, cały miedzią pokryty, z gałkami złoconemi i wietrznikami herbowemi z herbem Grzymała, na który wskazując Jarzem-