Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/209

Ta strona została uwierzytelniona.

Stara Mingajłowa przy pokojach, w których fraucymer się mieścił, czekała już na Bietkę. Była to bardzo miła, łagodnie uśmiechnięta, srebrnowłosa staruszeczka, której dobroć z pomarszczonej ale jeszcze pięknej twarzy patrzyła. Zaprosiła ona gości do swojego pokoju na mały spoczynek i przekąskę, którą już zastawioną zastali, a Jarzemski, nawykły nigdy chlebem i napojem nie pogardzać, wziął się zaraz do gospodarowania.
Płaza więcej zajął się samą gospodynią, która mu znalezionego dziecięcia winszując, o jego własne dzieje ciekawie rozpytywała. Z tych naturalnie Lasota tyle tylko jej odkrył ile mógł i przystało.
Gdy Płaza i Bietka zabawiali rozmową Mingajłowę, a Jarzemski potroszę się do niej wtrącając tylko, pilno około szkła i misek chodził, ponieważ czasu dosyć upłynęło, a zdaniem jego, wiele bardzo do oglądania w pałacu pozostało, musieli się ze staruszką pożegnać i iść za przewodnikiem.
Mingajłowa na stronę trochę wzięła dziewczę.
— A pocóżeś ty, dziecko moje — odezwała się pocichu — zabrała z sobą z zamku tego gadułę i nudziarza? Nie da wam spokoju. Na ten raz musi już tak być, ale w drugie odwiedziny z ojcem tylko proszę.
Z pokojów panien Jarzemski zwycięzko wpro-