wadził ich do długiej i wspaniale w istocie przedstawiającej się galeryi obrazami zawieszonej od stropu do posadzki.
Na tem stary Lasota wcale się nie poznał, ale zdumieć musiał blaskowi, jaki ścianom nadawały te płótna, wystawujące bitwy, tryumfy, a naostatek i wizerunki ad vivum naturalnej wielkości, króla, nieboszczki królowej, małego Zygmunta, dalej rodziny Kazanowskich i kilku jej przyjaciół i powinowatych.
Oprócz obrazów, we wnękach stały tu marmurowe posągi, ale nie świętych. Nagość ich nieco Płazę raziła, lecz Jarzemski się śmiał, zaręczając, że i w królewskich pałacach i wszędzie teraz podobne kamienne osoby wystawiano.
Na stole w pośrodku galeryi stały wielkie globusy, leżały zwitki różne, a Jarzemski ukazał w rogu na wałkach nieporozwijane płótna, które na miejsce i ramy oczekiwały. Wszystko to starego Płazę przenosiło w świat dla niego tak dalece obcy i nowy, że z usty zamkniętemi podziwieniem słuchać tylko musiał, co Jarzemski głosił, a sam odzywać się nie śmiał.
Bietka zaś głośno i raźnie wielki swój zachwyt nad pięknością obrazów objawiała żywo. Dla niej nie były one rzeczą tak nową i mogła nawet o treści niektórych coś ojcu powiedzieć.
Pierwsza to naówczas i po wsze czasy była w Polsce galerya ta Kazanowskich, o której pa-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/210
Ta strona została uwierzytelniona.