mięć pozostała. Wojny szwedzkie zniszczyły ją i rozproszyły, tak jak niezmierną ilość dzieł sztuki, które dwa panowania ostatnie wprowadziły do Polski.
Zygmunt III sam malarz diletant, Władysław IV, którego w młodych latach malował Rubens, Kazanowscy, wreście znawca i miłośnik sztuki Jerzy Ossoliński, poczęli szczepić zamiłowanie jej u nas, gdy wkrótce potem nieszczęsne zawichrzenia, wojny szwedzkie i kozackie wszystko to w zarodku rozniosły.
Z galeryi, którą przez chwilę oglądali, długo w niej pozostać im nie dając Jarzemski, poprowadził znowu na dół aż do drugiej altany, z mało co różnym widokiem na Wisłę, również galeryami i marmurowemi wschodkami, balasami, posadzką przyozdobionej; z tej wprost przeszli do wspaniałej sali jadalnej, o której zawczasu cuda prawił im Jarzemski.
— Macie wiedzieć — za rękę przytrzymując Płazę mówił mu z przyciskiem wielkim — że w tej sali, którą oglądać będziecie, królestwo ichmość oboje niejeden raz, ale wielekroć razy państwo marszałkowstwo ugaszczali i przyjmowali. Oprócz tego, co było posłów nie minęło Warszawy, aby ich tu nie karmiono i nie pojono; posłowie cesarza JMości, króla hiszpańskiego, turecki wielki poseł, francuzki, moskiewski, perski, wszystkich my tu widzieliśmy, nie licząc
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/211
Ta strona została uwierzytelniona.