Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/215

Ta strona została uwierzytelniona.

pliwą, bo inaczej ojciec jej fałszywe poweźmie wyobrażenie, a ja mieć to będę na sumieniu.
Zatem zejdziemy teraz aż ku bramie ze wzwodem i przekopem od miasta, która też godną jest wejrzenia.
W istocie nawet na wypadek wojny rozpaczliwa obrona mogła czas jakiś zatrzymać tu napastnika. Sama brama ogromna, murowana, mieściła straż, piechotę pańską i kuźnie.
A że się właśnie nadało tak, iż wyprowadzano konie, i brodaty kawalkator grek dosiadał młodego dźianeta, a inne pod wspaniałemi dekami perskiemi masztalerze wyprowadzali, obeszło się tym sposobem od zaglądania do stajen, do którychby Jarzemski niechybnie ich zaprowadził, choćby dla okazania, że jego i z nim idących puszczano wszędzie.
W tej stronie, jak gdyby pałac z utynencyami niedość był jeszcze obszerny, miano wznosić nowe mury nad stajniami. Wykwintna łaźnia pańska parowa i wanny szczęściem były zamknięte, ale muzyk opisał je Płazie, jako nadzwyczaj kunsztownie urządzone, tak że tylko się kąpać a parzyć chciało po dniach całych w tych delicyach.
Przy łaźni zajrzeli do izby ogrodniczej, w której zimą hodowano na stół pański sałaty i inne ogrodowiny, co było w owym czasie nowością i wykwintem niesłychanym. Ale tu co krok miał