Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/227

Ta strona została uwierzytelniona.

racy będą zabiegali, aby jej panna Amanda nie puściła od siebie.
— Ale ja ojcem jestem — wtrącił Płaza — mam więc największe prawo dzieckiem mojem rozporządzać.
Bietka się poruszała niespokojnie.
— Jeżeli tylko droga pani ciwunowa kątek mi u siebie zapewni do przybycia królowej, resztę się zrobi łatwo. Pani marszałkowa potrzebuje pośpieszyć z szyciem ornata, panna Kosterzanka nie starczy, mnieby w pomoc mogła przemęża sobie uprosić.
— Tak czy inaczej, jeżeli to wam potrzebnem jest, a bezpieczniejszem się wydaje — przerwała staruszka — będziemy zabiegali z całym kunsztem jakiegośmy się około dworu chodząc nauczyli.
Uśmiech przebiegł po bladych jej ustach i pocałowała w główkę Bietkę.
— Ale poco tobie chce się do tego dworu młodej pani? — rzekła — nikt jej tu jeszcze nie zna. Chwalą niektórzy, lęka się wielu. Mieliśmy niemkę jedną, która swój obyczaj przyniosła, ta też nie omieszka przybyć z nowym, a gdyby chciała, nierychło się do naszego nałamie.
— O! o! — rozśmiała się Bietka — my tu jeszcze niejedną komedyę ujrzymy, choć nie na teatrum! Grali nam i śpiewali o jakiejś Dafnie