tę niegodziwą niemkę muszę ztąd precz wypędzić i z całym jej dworem, potem dopiero o sobie pomyślę. Zobaczym jaką nam królowę przywiozą.
— Konterfekty jej widzieć łatwo, bo ich z Paryża przywieźli siła, rozdają i sprzedają — rzekł Bielecki — na nich ona piękna, ale kto wie jaka żywa jest?
To pewna, że już niebardzo młodziuchna.
— I to pewna — dodała Bietka — że miała już wielkie małżeństwo obiecywane, bo jakieś księztwo z sobą w posagu przynosi, ale podobno księztwa się teraz zrzekła za pieniądze, aby królewską koronę pozyskać.
— Lada dzień — rzekł Bielecki — dowiemy się więcej, bo z tych, co we Francyi byli, poczną powracać niektórzy, a królowa od Gdańska bardzo będzie jechać pomału i odpoczywać. Mówią, że w jednem miejscu nawet parę tygodni zabawi dla lekarstw jakichś, które ma brać. Król także chory, do ślububy o swej mocy nie stanął. Dobry jeszcze kwartał upłynie nim my ją tu ujrzymy.
— Ja temu najbardziej rad będę — odezwał się Płaza — bo we trzy miesiące i ja też tu powrócić mogę, jeżeli Pan Bóg mi wrócić dozwoli.
Przez cały wieczór tak rozprawiano o sprawach bieżących, aż do odejścia Bietki. Płaza
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/033
Ta strona została uwierzytelniona.