Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/038

Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Tegoż wieczora, król się jakoś lepiej czując, bo mu w nogach boleści owe wielkie ulżyły, odprawiwszy kilku obcych pułkowódzców, z którymi o zaciągach się naradzał, o zmroku się kazał nieść z krzesłem do syna.
Mały Zygmunt miał na temże piętrze pomieszkanie wraz z panną Amandą i całym swym kobiecym i męzkim dworem. Przeważali tu cudzoziemcy, jak wszędzie, chociaż chłopak chętnie po polsku mówił i chadzał w stroju, który mu był bardzo do twarzy.
Dziecię prawdziwie pańskiej krwi, ślicznego, szlachetnego oblicza, śmiałego wejrzenia, żywe, wesołe, obiecywało wiele. Wszyscy je i nienadaremnie podziwiali. Uczył się łatwo, pamiętał doskonale, a nadewszystko ochotę miał do ćwiczeń rycerskich, co ojca radowało.