Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/050

Ta strona została uwierzytelniona.

ciemniony nadąsana, a król widząc ją tak usposobioną, ziewnął i ręką tylko pożegnawszy, kazał się odnieść nazad do swej sypialni, Pacowi szepnąwszy, aby szedł za nim.
Zygmuś, który już znał swą ochmistrzynię i wiedział co go czeka po odejściu ojca, natychmiast swym paziom oświadczył, że idzie do łóżka.
Gdy w sypialni króla zostali sami król z Pacem, Władysław się zwrócił do niego, spodziewając szczerszych objaśnień.
— N. Panie — odezwał się Pac — to są babskie sprawy... mówić o tem nie warto... panna Amanda nie lubiła tego dziewczęcia... powiedzmy prawdę: postrzegła może, iż nie królewiczowi, ale samemu królowi Bietka wpadła w oko... stała się zazdrośną i opryskliwą...
Uśmiechnął się król.
— Domyślałem się tego — szepnął.
Pac żywo dokończył.
— Dziewczę musi się znaleźć a panna Amanda pogodzić z niem. Spodziewam się, że to wszystko ułoży się łatwo...
Tu uśmiechnął się dwuznacznie.
— I królewicz Zygmunt odzyska swoją przyjaciółkę — dokończył.
— Nie wątpię i ja — rzekł król — że gdy się ty w to wdasz, przyprowadzisz to do po-