żającym wyprzedził przybycie Maryi Ludwiki, mścił się na niej za to, iż ją posądzał o przeszkodzenie mu do świetnego małżeństwa z jedną z tych pań, które towarzyszyły jej do Polski. Było to oburzającem. Wszystkie panie, jak najgoręcej ujmowały się za królową i gotowe były z nią razem przysięgać, że jest niewinną. Kazanowska, żywego temperamentu, znająca najlepiej jak często kobieta podać się może niesłusznie w podejrzenie, łamała nad tem głowę, jakby królowę uprzedzić, oznajmić jej o tem co ją tu czekało, pomódz do zwycięztwa, o którem nie wątpiła.
I ona i marszałek Kazanowski znali nadto króla, słabość jego charakteru, przy całym despotyzmie jaki wywierał na otaczających, dbałość o sławę domu, konieczność pojednania się z królową i przyjęcia jej choćby napozór z oznakami przywiązania. Z Francyi donoszono im o energicznym charakterze i świetnych przymiotach Maryi Ludwiki, tem więcej przekonani byli, że ona nad słabym, chorym i zużytym Władysławem weźnie górę.
Zdrową więc polityką było zawczasu sobie fawory pani zapewnić i okazać jej życzliwość teraz, gdy nikogo tu jeszcze nie miała.
Marszałek sam czynnie się mięszać nie chciał w tę sprawę, ale żonie wcale przeszkadzać nie myślał, i owszem gotów był dopomódz nieznacznie.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/065
Ta strona została uwierzytelniona.