Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/070

Ta strona została uwierzytelniona.

kiego co trzeba nauczyło mnie to com na nim wycierpiała.
Rozmowa z Bietką, która być miała rozrywką dla pani Kazanowskiej, w końcu ją mocno obeszła i tegoż dnia opowiedziała o niej mężowi.
Kazanowski do niczego się mięszać nie chciał, powtarzał to ciągle, ale radby był widzieć kogoś przychodzącego w pomoc królowej.
— Od nas to wychodzić nie powinno — rzekł do żony — lecz, gdyby jej kto pomógł dostać się istotnie do Gdańska i zanieść tam ostrzeżenie, dlaczegoby i tego środka nie próbować?
Litość wprost zmusza tę biedną cudzoziemkę, przybywającą tu z najpiękniejszemi nadziejami, ostrzedz, aby się nie łudziła. Król znowu dziś do księcia Karola list wyprawił, aby się nie śpieszono... pisał o tem do księcia Albrechta Radziwiłła, kazał oznajmić Denhoffowi, podraźniony jest, gniewny... i burza zbliża się straszna. Obwinia wszystkich, że go oszukali, nie szczędząc francuzkiego dworu. Zdaje mi się, że gdyby nie kilkakroć sto tysięcy talarów, któremi już rozporządził nim przybyły, małżeństwo zostałoby rozerwane.
— A my zostalibyśmy pod przyjemnem panowaniem tej niemkini, którejby się w końcu kłaniać potrzeba.
Kazanowskiego twarz wyraziła pogardę i obrzydzenie.