Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/071

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie mięszaj się do tego sama, nie mów z nią nawet więcej o tem, ale ciwunowa, ale inne jej znane jejmoście, gdyby dziewczę szukające służby u nowej pani wspomogły, cóżby w tem było dziwnego?
Że się stara dostać do królowej, jest to rzecz naturalna, a bardzo być może, iż pożądaną będzie jej, jeżeli choć cokolwiek zna język.
— Mówi źle, rozumie dobrze — odparła marszałkowa — ale to taki temperament szalony, taka wola silna, że ani wątpię, iż się wprędce i z językiem i z dworem oswoi i będzie wśród niego jak w domu.
Wszystko to z początku snuło się jak bardzo nieprawdopodobne marzenie. Sama Bietka nie sądziła, ażeby jej podróż mogła przyjść do skutku. Nie domyślała się tego, że zręczna i ostrożna pani Kazanowska, umyślnie unikając widzenia się z nią, ciwunowej potajemnie wydawała rozkazy i popierała śmiałą wycieczkę.
— Jeżeli się jej tak bardzo chce, niechaj jedzie! owszem... ty jej pomóż, moja ciwunowo, ale ja, ja o tem, ani marszałek nie powinniśmy wiedzieć.
Moja dobra Mingajłowo, jeżeli znajdziesz kogo do towarzystwa tej dziewczynie...
Nikt dotąd nie pomyślał o kosztach, oprócz Bietki, która na seryo już w podróż się wybie-