Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/085

Ta strona została uwierzytelniona.

ale przeciwnie widocznie zwlec je usiłowano. Przed samą granicą rzeczypospolitej naostatek zjawił się wysłany i naznaczony marszałkiem królowej, Dönhoff wojewoda pomorski, z dwoma oddziałami jazdy, niebieskim i szkarłatnym, ze dworem dosyć pokaźnym. Ten przeprowadzał do granicy, na której czekał namiot zielony królewski, cały wewnątrz wybity aksamitem szkarłatnym, wysłany kobiercami, gdyż śniegi leżały wszędzie, tak że drożyny nawet musiano okrywać suknem. Tu oczekiwał na Maryę Ludwikę biskup kujawski, podkanclerzy Sapieha, Gembicki naznaczony kanclerzem królowej, i bardzo wielu innych panów, którzy się z dobrej woli przyłączyli do orszaku przez króla wyznaczonych posłów.
W tym namiocie rozpoczęły się te nieskończone mowy, na które odpowiadać musiał ktoś w imieniu królowej i nieskończone komplementa, w których szczerość trudno było uwierzyć. Mnóstwo ciekawych pań i panów, tłumnie się znalazło po drodze do Oliwy spotykając ciągle Maryę Ludwikę; w Sobótce ks. Karol brat królewski w jego imieniu powitał ją, prowadząc za sobą gromadę szlachty i sześćset koni, powiększej części pułków tatarskich, które nową barwą przystroić musiano.
Opowiadano tu wiele o przyjęciu w Oliwie, a Bietka dowiedziała się, co ją wielce zmartwiło, że tu pięć panien i dwie służebne z Warszawy