Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/090

Ta strona została uwierzytelniona.

jadącą w powozie, która widocznie siliła się na okazanie twarzy wdzięcznej i wesołej, ale wydała się jej zmęczoną a prawie smutną.
Za wjazdem miały następować uczty po ucztach, lecz zaraz nazajutrz dowiedziało się dziewczę, że królowa sobie wypraszała spoczynek, którego po podróży potrzebowała. A że nie było wiadomem jak długo zabawi w Gdańsku, bo Dönhoff na nią z nowem przyjęciem oczekiwał na starem, wspaniałem zamczysku krzyżackiem w Marienburgu; Bietka postanowiła przyśpieszyć swój krok śmiały, dłużej nie mogąc już wytrwać w niepewności dręczącej.
Ubrana bardzo skromnie i czarno, powierzyła się opiece Nietykszy, który ofiarował się ją do pani Langeron doprowadzić, ułatwić przyjęcie, a nawet oczekiwać na powracającą.
Godzina ranna była, gdy z bijącem sercem, mimo całej swej odwagi, którą się i w ciągu podróży i tu na miejscu zbroiła, Bietka przestąpiła próg pokojów królowej i znalazła wobec jaśniejącej pięknością w pełnym rozkwicie, z oczyma czarnemi, ognistemi, przenikającemi, wzrokiem ostrym, pannę Langeron.
Chwilę trwała cicha, z początku nieśmiała, potem coraz odważniej już prowadzona rozmowa Bietki z panią dworu królowej.
Panna Langeron kazała jej tu chwilę pocze-