Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

Guebriant w listach i przez swych posłów domagała się, żądała pośpiechu.
Królowa sama napozór w tej stłumionej walce wcale nie była czynną, musiała okazywać jakby o niej nie wiedziała, nie domyślała się jej wcale; nieszczęściem niewieścia drażliwość na pięknej jej twarzy codzień wyraziściej piętnowała niepokój wewnętrzny i męczarnię.
W Falentach Bietka, która umiała się ukrywać za drugiemi i nie występować naprzód, królowej poufnie przydała się wielce. Od czasu, gdy opuściła Warszawę, domyślać się było można zmian może w usposobieniach, w położeniu króla względem osób otaczających, w osnutych na przyszłość planach. Nikogo z przybywających z pokłonami gości ani się pytać, ani z nich wyrozumieć coś było można.
Królowa, która się dotąd na Bietce nie zawiodła, miała wielką ochotę wyprawić ją na zwiady do Warszawy.
Od trzeciego do dziesiątego marca trwać miał spoczynek w Falentach, a może byłby się przeciągnął dłużej, zawsze pod pozorem choroby króla, gdyby zręczna pani de Guebriant przez różne osoby i różne środki nie przynagliła króla.
Zwłoki w ostatku były dla królowej obrażającemi, dawały powody do tłumaczeń i domysłów niemiłych. Nie postrzeżono się wcale, gdy drugiego dnia po przybyciu do Falent, Bietka przy-