pozyskać całą tę rodzinę, bo i mąż i córka jechali z nią za królową.
Bietka postrzegła łatwo, iż pomiędzy panią des Essarts a Langeron już się w czasie podróży wywiązały niechęci, zazdrości, podejrzenia. Potrzeba więc było uniknąć, aby się do zawikłań tych i intryg nie wmięszać.
Dwór Maryi Ludwiki był zresztą dosyć liczny. Oprócz ks. de Fleury, spowiednika królowej, doktora Sorbony, duchownego wielkiej nauki, powagi i ogłady, bardzo zręcznego doktora de Lafage, usłużnego i słodkiego dla wszystkich kuchmistrza de Ronsay i jego żony, otaczały królowę pani d’ Aubigny, włoszka, wydana za Normanda, która miała tu sławę nadzwyczajnej przebiegłości i chytrości, pokrytej uprzejmością dla wszystkich, i trzpiotowate panny Duret, de Mailly, de Lucé. Te tak były zajęte nowym dla nich krajem, ludźmi, a nawet życiem i stołem, strojem i mową, które się im dziwacznemi wydawały, że małoco więcej je obchodziło. Bietka była z niemi tem lepiej, że ciągle od niej objaśnień jakichś potrzebowały. Życie więc na dworze składało się dla niej dosyć szczęśliwie, a wiele też winna była własnej odwadze i zręczności, z jaką miejsce tu sobie wyrobić umiała, na którem niełatwo ją kto mógł zastąpić.
Namyślała się po drodze Bietka, dokąd w Warszawie naprzód zajechać miała. Chciała widzieć
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.