Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

dliwą, niechętną, że kraj się jej i francuzom wydał ubogim bardzo i brzydkim.
Wprawdzie zwierzenia się te przybierały formy przyzwoite i nacechowane były niby współczuciem dla Maryi Ludwiki, ale skutek, jaki na królu wywrzeć miały, był obrachowany.
Co tylko mogli przyjaciele dworki wynaleźć, znając króla, najskuteczniej działającego na umysł, wszystko przeciwko królowej wymierzyli.
Zniechęcenie Władysława było widocznem, niekiedy aż nadto, a w poufałem kółku nie ukrywał się z niem wcale. Kazanowski jeden ze względów dostojeństwa królewskiego, polityki i potrzeby oszczędzenia Francyi, obowiązku uniknienia skandalu, powstrzymywał przyjaciela, radząc mu umiarkowanie i cierpliwość.
Nie występował on otwarcie przeciwko niemce, która umiała takiem kołem opasać króla, ale przemawiał do miłości własnej, do dumy, któraby upokorzoną być musiała, gdyby zbyt jawnie Władysław okazał, że został zwiedziony i oszukany.
Jedne też te chłodne uwagi Kazanowskiego miały dosyć siły i wpływu, aby króla od nierozważnego kroku powstrzymać.
— Niepodobieństwem jest dłużej kazać królowej czekać w Falentach — mówił marszałek. — Tydzień dla wypoczynku, dla przygotowania się, ale więcej rażącem będzie.