Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

podobny, było to dnia 9 marca, trochę już wiosnę zapowiadał. Pac przybył do Falent raniej niż był powinien. Nie było go komu przyjąć... zajrzał do ogrodu.
Jakim sposobem znalazła się tu Bietka? ani on, ani onaby tego wytłumaczyć nie umiała. Skorzystał z tego dworak skwapliwie, ale ją znalazł wielce zmienioną.
— Przybywasz pan na zwiady — odezwała się szydersko — ja go tu oddawna wyglądałam. Spodziewam się, że zdasz sprawę panu wierną z tego, co tu u nas zobaczysz.
Ale cóż się dzieje z moją przyjaciółką? — wtrąciła. — Czy jeszcze jest w Warszawie?
— Spodziewa się nawet pozostać, nie ruszając z zajmowanego apartamentu — rzekł Pac — trzeba się do tego przygotować.
— Na początek — odparła Bietka — lecz wszystko to się z czasem zmieni.
Radź pan pannie Amandzie, jako jej dobry przyjaciel, ażeby wcześnie sobie tłumoki przysposabiać zaczęła.
Dwóch pań żaden dwór nie cierpi, a my wieziemy taką, która nietylko prawo mieć będzie sama tam królować, ale i siłę do tego potrzebną.
— Królewicz — odezwał się Pac — potrzebuje nadzoru kobiecego, bez niego się nie obejdzie.