Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

— Po tak krótkiem widzeniu — odezwał się Pac — cóż ja mogę więcej powiedzieć? Wydała mi się dosyć dumną, ale uprzejmą i grzeczną; dostojeństwo królewskie i koronę godnie nosić potrafi.
Pac podniósł oczy i wlepił je w króla.
— Jest w niej krew francuzka i włoska — dodał — niełatwo ją będzie uczynić powolną...
Władysław zrozumiał przestrogę, lecz ufał sobie.
— O! to moja rzecz — rzekł — nagiąć i zmusić do posłuszeństwa potrafię. Nie jestem z tych, co się zawojować dają.
Mówił to z taką wiarą w siebie!
Pac potem odmalował panią de Guebriant jako istotnie stworzoną do poselstwa, znakomitego umysłu i taktu osobę, ale wpadłszy na wspomnienie jej siostrzenicy, o której już królowi mówiono, uniósł się i miarę stracił, powiadając, że piękniejszej kobiety w życiu ani widział, ani sobie wyobrażał.
— Królowa przy niej gaśnie — zamruczał Władysław — pani marszałkowa nie dała dowodu zręczności biorąc ją z sobą dla porównania.
Wojewodzic tłumaczył p. de Guebriant tem, że pomiędzy szesnasto czy siedemnastoletnią panieneczką a dojrzałą i rozwiniętą w pełni pięknością Maryi Ludwiki porównania być nie mo-