Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

Kiedyniekiedy wybuch okrzyków, odgłos trąb i kotłów przerywał marzenie.
Lecz i na zamku warszawskim król nie z mniejszym niepokojem czekał na małżonkę, którą poślubiał przymuszony, przeciwko woli.
Ostatnie dni usposobiły go jak najnieprzyjaźniej dla królowej; postarała się o to Amanda, aby ją przyjął nie tając swej odrazy.
Od rana już przysposobiony był strój, ozdoby, klejnoty, oznaczony orszak, urządzone wszystko tak, aby o niczem myśleć nie było potrzeba. Król kazał sobie, jakby dla utrzymania się w rozdrażnieniu, dawać znać o wjeździe, o zbliżeniu się orszaku, o każdym kroku jego.
Pac wchodził i wychodził nieustannie coś przynosząc. Jednemu z senatorów koń padł i obalił się z nim na ziemię, przywieziono go na prostym wozie do domu.
Musiano opowiadać jak postępowały powozy, w którym jechał książe Karol, gdzie i po której stronie siedziała posłowa, jaki był strój Maryi Ludwiki.
Zadumany, posępny, coraz to na zegar spoglądał król stojący u łoża. O zwykłej godzinie kazał sobie leżąc podać jedzenie, ale roztargniony jadł mało, pił nieco więcej i natychmiast potem zawołał, że wstawać chce i ubierać się.
Trudno było ściśle obrachować godzinę, o której przybędzie królowa, ale Pac z tej drogi jaką