przebyła przed południem wniósł, że przed piątą przybyć nie może.
Władysław, który ani kroku nie zrobił na powitanie przybywającej, sam czuł, że przynajmniej wchodząc wprost do kościoła, przed ołtarzem go zastać powinna i nie być jeszcze oczekiwaniem upokorzoną.
Chciał razem dać jej uczuć i że się zawiódł na niej i że był jednak rycerskiej grzeczności mężem, szanującym niewiastę.
Dwa różne uczucia ciągle się w nim ścierały... wstręt przemagał.
Najmniejszy ruch około zamku, głośniejszy okrzyk w ulicy poruszał go, obawiał się, aby nie był zaskoczonym niespodzianie.
Pac musiał go zaspokoić tem, że trzech konnych ustawił na wjeździe w przedmieścia i przed bramą krakowską, którzy w porę znać dać mieli.
Zwolna kazał się pajukom swoim ubierać, ale z niczego nie był kontent. Naznaczone suknie, złotogłowy, koronki, peruka, szarfa, wydały mu się zmięte, nieświeże. Rzucał je i gniewał się. Łajał szatnych, którzy znosili coraz to nowe, a coraz gorzej przyjmowane części stroju.
Wśród tego dziwaczenia, któreby ledwie w kobiecie usprawiedliwionem być mogło, pierścionek królowej Cecylii, który nosił na palcu od jej zgonu, zwrócił jego oko. Ta, której nigdy miło-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/144
Ta strona została uwierzytelniona.