Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.

nany jestem, dopóki ciebie z królową do zupełnego nie doprowadzi porozumienia.
— Długoby na to czekać musiała — wybąknął król.
Kazanowski niezrażony ciągnął dalej.
— Na wojnę potrzebujesz pieniędzy, rachowałeś na posag królowej. Ona sama nim rozporządza, wątpię zaś, aby go chciała ofiarować widząc się pogardzoną i nie mogąc na przyszłość rachować.
Władysław milczał chwilę, ale i na to znalazł odpowiedź.
— Dla królowej znajdziemy gwarancyę, jeśli jej potrzebować będzie.
— Lecz zmusić jej niepodobna, aby robiła przysługi, gdy jej się będą przykrości wyrządzać. Dotąd wcale sobie serca jej nie mogłeś pozyskać. Strzegliśmy ja i ks. Albrecht Radziwiłł, aby pozory ocalone zostały, i to przyszło z trudnością... co dalej będzie, od ciebie zależy.
Pamiętaj tylko, że naprawiać złe spełnione daleko jest trudniej niż powstrzymać się od uczynienia go.
Kazanowski więcej może niż wymową i przekonywającem argumentowaniem uczynił na królu wrażenia smutkiem, jaki był rozlany na jego twarzy. Władysław znał dobrze przywiązanie jego do siebie. Smutek ten był dla niego najlepszą miarą popełnionego błędu, ale miłość wła-