Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

sna nie pozwalała się ani przyznać do niego, ani zmienić tak rychło usposobienia.
Marszałek dowodził tak zręcznie, iż król go zbić nie mógł, musiał zamilczeć, i w ten sposób zamknąć rozprawy, w których czuł, że został zwyciężonym.
Kazanowski zabierał się już do wyjścia.
— Proszę cię — łagodniej odezwał się żegnając go król, który mu rękę podał i dłoń jego dłużej w obu swoich zatrzymał — proszę cię, nakaż jutro aby nam wstydu nie uczyniono. Francuzi znają się na kuchni i przywiązują do niej wagę.
Nie odpowiadając na to marszałek się uśmiechnął, poruszył ramionami i dopiero w progu zawołał.
— Gdybyśmy innej troski nie mieli!