Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co ona sobie myśli! — zawołał w duchu — gdybym chciał, to ją tak czy owak mieć będę.
Na dworze nic się długo nie może ukryć, zaraz więc zaczęto mówić o Nietykszy, którego tu dobrze znano, bo z ks. Radziwiłłem zawsze prawie przychodził, należąc do jego najulubieńszych dworzan.
Nesterackiemu któryś z dłużników szepnął.
— Co ty się darmo durzyć będziesz tą dziewczyną. Bałamutka jest, a teraz Nietyksza u niej na kołku. Ten, słyszę, nieubogi, a i książe go proteguje, ożeni się z nią. Królowa ją lubi i wyposaży, co tobie o niej myśleć! gdzie się tobie mierzyć z Nietykszą!
Ile razy tak Nesterackiemu zadawano jego ekstrakcyę małą, i położenie na dworze żadnego niemające znaczenia, mało mu krew nie tryskała oczyma. Burzył się jakby chciał kłam zadać tym co go tak posponowali, ale przypomniawszy sobie potrzebę milczenia, dusił w sobie co miał już na ustach.
Obawiał się pochwalić z tem co miał, aby go nie pytano jak się dorobił, i nie korzystano z jego dostatków, gdy mu z ubóztwem pozornem wygodnie było.
Komornicy drudzy i dworzanie wprawdzie domyślali się, że musiał mieć sporo uzbieranego grosza, ale nie przewidywali wcale jak dalece