Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.

Niemka zbliżyła się do niego o krok i żywo mu rzuciła.
— Co to? porwać jej nie możesz? Kto się tu o nią upomni? Kto tu postrzeże, czy ona jest czy jej niema.
— Mówią że królowa...
— A! plotki — przerwała Amanda — nie miałaby o czem myśleć, żeby takiemi się dziewczętami zajmowała.
Nesteracki stał zadumany, a potem począł pocichu.
— Dwa lata temu, panna pamięta? Emilkę tę co ją ze dworu porwał Szałwajski... hę?
Zarumieniła się Amanda, bo jej to przypomniało, że król bardzo się gorąco zajmował tą nieszczęśliwą Emilią.
Zmarszczyła brwi.
— Panna wie co się Szałwajskiemu stało? — dokończył z westchnieniem. — Dogonili go z nią i król dał ściąć.
Ręką posunął po gardle.
— Nie, tego ja nie chcę, nie — zamruczał — nie.
— Tu się tego niema co obawiać — dodała — naprzód, że schwytaćbyś się nie dał, a nikogo ona nie obchodzi.
— O! o! a Nietyksza, a za Nietykszą Radziwiłłowie.
Benedyk zagrożoną głową potrząsał. Jednakże odszedłszy, gdy sam na sam rozmyślać począł,