Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.

Królowa na sobie wymogła, aby twarz rozjaśnić i moc ducha tak potrzebną okazać, w czem jej umieszczona obok marszałkowa de Guebriant dopomagała; reszta zaś siedzących obok, z wyjątkiem nuncyusza, uśmiechającego się ciągle, oblicza miała posępne, nie wyjmując króla, na którego twarzy, oprócz cierpienia rzeczywistego, zły humor, znużenie, niechęć jakaś i duma najwidoczniejszemi były.
Książe Karol nigdy w życiu nie miewał wesołego oblicza, a nie przymuszał się dnia tego, aby je przybrać; biskup auriacki wiedział podobno, że mu miejsca dać nie chciano należnego i siedział posępny a milczący, Brégy jawnie nadąsany, Tiepolo wśród dwu sąsiadów zmuszonym był patrzeć tylko nie mogąc zawiązać rozmowy.
Zdaje się, że król wydać musiał rozkazy, aby z półmiskami pośpieszano, gdyż aż do zbytku szybko się one po stołach przesuwały.
Królowa nie przybierając postawy ani twarzy wyzywającej oczekiwała słusznie na to, ażeby król zrobił jakiś pierwszy krok ku niej, odwrócił się, przemówił, choćby dla tych secin oczów, które na nich patrzały. Tymczasem król blady, wyprostowany, widocznie zagniewany a świeżo wystąpieniem posła francuzkiego dotknięty, jeśli się zwrócił i przemówił to tylko do komorników podających półmiski, do podczaszego, który nalewał. Królowa miała do rozmowy jedynie p. de