Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/194

Ta strona została uwierzytelniona.

Guebriant i nuncyusza, który się od p. de Brégy odwracał.
Obiad przy dźwiękach muzyki, chociaż król życzył sobie koniec jego przyśpieszyć, nie mógł skończyć się tak prędko. Ceremoniał wymagał dań wielu, które jakiś czas na stole tknięte czy nie pozostać musiały.
Jedyną rozrywką dla uszu były istotnie piękne śpiewy i muzyka, ale kilkaset osób, bez względu na nie nietylko mruczało, ale hałasowało i pokrzykiwało, na króla nie zważając. Szum i wrzawa bardzo często pochłaniały dźwięki i pieśni głuszyły.
Ogromną sprzeczność stanowił ten Olymp w końcu sali w swym majestacie zimnym siedzący jakby bez życia, ze stołami pospolitej rzeszy, która w miarę jak się uczta przeciągała coraz gorętszem życiem pałał. Goście z otwartością republikańską zarówno wychwalali silnie korzeniami zaprawną kuchnię króla i ganili wcale niewyborową piwnicę, gdyż ich zieleniakiem węgierskim wodnistym pojono, a czoło tylko senatorskie lepszemi winami obdzielane było.
Król siedział jak na mękach, a królowa tylko z pomocą posłowej i niezmiernego wysiłku mogła zachować pozór jakiś wesołości, którą nie łudziła nikogo.
Niektórzy urzędnicy dworu, marszałkowie, podczaszowie, cześnicy, krajczy, kuchmistrze, dla