Nikt nas nie słucha, mówić więc mogę otwarcie; jesteśmy kobietami, ja mam długich lat doświadczenie. Mężczyźni z wielkim charakterem i energią nigdy tak porywczo i nierozważnie nie stają do walki. Wszystko to są dowody słabości, siebie niepewniej, dowody wpływu jaki niepoczciwy dwór, wyzyskujący króla, wywiera na niego. Czują oni, że się zbliża ostatnia ich godzina, bronią się rozpaczliwie, ale polegnąć muszą.
Gdyby na króla miało wpływ duchowieństwo, najskuteczniejszem byłoby pośrednictwo kapłana, spowiednika. Król jednak, o ile wiem, dosyć ma być obojętnym w religii. Słyszałam, że niegdyś w młodości w kościele od powietrza jakie go obwiało dostał mdłości, i odtąd unikać miał kościołów, ale podobno zbytnia ojca i macochy pobożność sprzykrzyły mu się.
Zamiast pobożnych kapłanów słucha zepsutej młodzieży i pochlebców, którzy go na zgubę prowadzą. Wszystko to mocą charakteru wam trzeba zwyciężyć i naprawić.
— W tym wieku! — zawołała królowa ręce łamiąc. — A! gdybyśmy były przewidzieć mogły co mnie tu czekało, gdybym choć obyczaj tego narodu, tego dworu znała wprzódy, gdybym miała wyobrażenie zepsucia jakie tu panuje... stokroćbym wolała do klasztoru pójść.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/200
Ta strona została uwierzytelniona.