Opalińscy, Ossolińscy, Radziwiłł chętnie jej w nich towarzyszyli.
Król wiedział o każdym jej kroku, ale bardzo często dwa i trzy dni upłynęły, a wcale się z nią nie spotykał. Opowiadano o chorobie, Platenberg koniuszy, wielce nadskakujący Maryi Ludwice, mówił o krzykach boleści jakiemi się komnaty pańskie rozlegały.
Pani de Guebriant nie przestawała codzień dowiadywać się o zdrowie i po upływie dni kilku znowu żądała posłuchania, nadaremnie. Walka to była, która ostatecznie musiała się na stronę posłowej rozstrzygnąć.
Królowa nieco się oswoiła ze swem położeniem, chłodniej spoglądała na to, co ją opasywało, ale niemniej pragnęła jakiegoś stanowczego końca.
Senatorowie jej przyjaźni mówili już o koronacyi, która była formą konieczną dla uzyskania królowej ubezpieczenia, wyposażenia, jakie jej była winna rzeczpospolita.
Dotąd jednakże małżonkowie z sobą zaledwie słów niewiele chłodnych i ceremonialnych zamienili, a w tych jakie słyszała od męża, Marya Ludwika więcej znalazła goryczy, niż oznaki uprzejmości; każde spotkanie oblewała łzami, a gdy powróciła do swoich francuzów, wszyscy oni biorąc jej stronę, roznamiętniali się przeciw Polsce i królowi. Bietka już nawet nie mogła
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/207
Ta strona została uwierzytelniona.