dziła zamyślona kurytarzami, które z pokojów króla prowadziły do niemki. Było to dziełem wypadku czy obrachowania, że w tej chwili gdy hajducy króla przenosili dosyć ciasnym kurytarzem, Bietka się ukazała w drugim jego końcu.
Zatrzymała się z początku namyślając czy nie zawrócić, ale nie chciała okazać, że ucieka od oblicza pańskiego. Król znał ją dobrze i pamiętał, była nawet na regestrze u Paca, jako pożądana rozrywka.
Chwilkę postawszy, Bietka nie zawracając się, wybrała miejsce za pilastrem, aby z krzesłem pańskiem rozminąć. Spojrzenie na tego nowożeńca obudzało litość, siedział w krześle z obwiniętemi futrem nogami, okryty płaszczem podbitym rysiami, z głową osłoniętą, z twarzą żółtą i nalaną, której barwa od siwiejącej bródki i wąsa jeszcze mocniej odbijała, posępny, namarszczony, zgięty. Nadrabiał tylko dumą, ale widocznie był nieszczęśliwym i uciśniętym.
Chociaż Bietka starała się niby ukryć za pilastrem, Władysław ją zobaczył, i zrównawszy się z miejscem, w którem stała, laską, którą miał w ręku, dał znak hajdukom, aby się zatrzymali. Zwrócił na nią oczy.
Wargi mu się podniosły.
— Na francuzkę cię już przerobili! — zamruczał.
Bietce nigdy na odwadze nie zbywało.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/209
Ta strona została uwierzytelniona.