Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/212

Ta strona została uwierzytelniona.

sowo podróż do Francyi przedsięwziąć, z której pewno nie powróci.
Król słuchał tak zdumiony, iż mówić nie mógł.
— Pleciesz! — zamruczał gniewnie. — Pani de Guebriant wcale co innego powiada, nagli...
— A! wie ona dlaczego to czyni — szczebiotało dziewczę dalej. — W ostatku, gdy się przekona, że na chorobę długą się zanosi, wniesie powrót, a poseł i wszyscy popierać będą.
Trudno wymagać, aby tak przyjmowani francuzi podobać sobie u nas mieli, oprócz jednej marszałkowej, która sama powiada, że łaskę W. Król. Mości dla siebie winna pięknej siostrzenicy. Poseł się skarży na miejsce u stołu niewłaściwe, na równi z włochem, biskup wie, że mu całkiem chciano odmówić krzesła u stołu, a do królowej nawet W. Miłość mówić nie raczycie. Tyle czasu, a męża tak jak nie zna. Więc wolałaby powrócić do Francyi i o to jedno Pana Boga prosi.
Francuzom zresztą wcale się u nas nie podobało. Kraj znajdują dzikim, ubogim, zimnym, gotowi ztąd uciekać wszyscy i nie dziwią się królowi Henrykowi.
Czy wyrachowana czy nieostrożna ta paplanina Bietki, króla poruszyła do najwyższego stopnia, zburzyła w nim żółć. Dokuczać chciał królowej, gotów był francuzów powypędzać, ale