Nikt jej nie widział. Nie było we zwyczaju, aby się oddalała bez opowiedzenia, nawet do Bieleckich lub do starej Mingajłowej. Można było przypuścić chyba, że na odjezdnem coś pilnego ją zmusiło wybiedz bez oznajmienia o sobie.
Oczekiwano cierpliwie powrotu, lecz gdy późnym już wieczorem, nie zjawiła się z powrotem, królowa niespokojna, raz i drugi swoich paziów wysłała na zwiady. Rozbiegli się oni po zamku, szukali nawet w ogrodzie pod mieszkaniem księcia Karola, gdzie nigdy chodzić była niezwykła, dopytywali kogo spotkali, ale nikt nie widział jej, nikt o niej nie wiedział.
Na to niespokojne dowiadywanie się o nią wpadł właśnie Nietyksza. Jak piorunem go to raziło. Naprzód zbiegł na dół do stajen i gdziekolwiek o Nesterackim się mógł dowiedzieć, ale Benedyka tego dnia jakoś nikt tu nie widział. Z zamku poleciał Nietyksza do Bieleckich, i tu jej nie było, a nawet od kilku dni Bielecka o niej nic nie wiedziała; naostatek popędził i dotarł litwin aż do Mingajłowej. Staruszka odpowiedziała na zapytanie, że w istocie Bietka była u niej na pożegnaniu, ale przed godziną sama jedna od niej wyszła, mówiąc, że musi na zamek pośpieszyć.
Miała się więc tam wprost udać, to nie ulegało wątpliwości.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/224
Ta strona została uwierzytelniona.