Królowa była nadzwyczaj zmartwioną losem swojej służki, a że jej uczyniono nadzieję, iż pogoń może doścignąć złoczyńcę i Bietkę wyswobodzić, spędziła niemal całą noc bezsenną na posyłaniu i dowiadywaniu się o nią.
Ludzie jednak rozsądniejsi słusznie czynili uwagę, że odbicie było prawie niepodobieństwem dlatego, iż nikt drogi, jaką się puścił gwałtownik ów odgadnąć nie mógł, a z pewnością nie wybrał on największego gościńca, gdzie się mnóztwo spotykało podróżnych, tylko boczne manowce.
Imię Nesterackiego było na ustach u wszystkich, gdyż nie wątpiono, że on jeden mógł szalony ten rapt popełnić w przystępie jakiegoś szału dzikiego.
Nazajutrz rano gdy żadna wieść jeszcze o pogoni nie nadeszła, a we dworze Radziwiłłowskim nie było z powrotem nikogo, choć królowa czuła się zmęczoną, podróż (!) owa do Ujazdowa, którą śmiejąc się tak nazywano, przyszła do skutku. Ale Marya Ludwika część tylko dworu swojego wzięła z sobą do Ujazdowa, nie chcąc królowi przyczyniać tam troski w ugaszczaniu liczniejszego orszaku.
Królewicz Zygmunt i panna Amanda z nim pozostali w Warszawie; niezawsze bowiem król był z ukochanego syna rad i często jego prawdomowności i naiwności się obawiał. Kilka razy
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/231
Ta strona została uwierzytelniona.