już ani wrót ani złota nie było, stawał mnich czarno odziany, który Nestora czytał i dumał zatapiając się we wspomnieniach. Zwracał się potem w stronę zamku, gdzie mieszkał pan wojewoda maleńki, i wzdychał. Złotych teremów wielkich kniaziów nie było ani śladu, szare parkany drewniane opasywały to wieków pobojowisko.
Płaza więcej to wszystko odgadywał, czuł, niż czytał jasno. Nieraz jako kozak podsłuchał żalów, a gorycz ich trwogą go przejęła.
Powrotu Lackowicza żadna rachuba dać nie dozwalała odgadnąć. Konno, czółnem, pieszo i wedle okoliczności sprzyjających lub przeciwnych musiał się przenosić z miejsca na miejsce. Dać o sobie znać trudno i niebezpiecznie było.
Codzień prawie przybywali kozacy nowi i odjeżdżali nazad; spytać ich o Carycę nie śmiał. Jeden z nich przypadkiem o nim wspomniał, że go widział, ale w miejscu dosyć od Chortycy odległem i z rybakami na łowach.
Listów też, które mu przysłać miano, słychać nie było. Pisarz dawno ztąd do kosza powrócił.
Nudziło się Płazie okrutnie; siadywał więc nad brzegiem rzeki i na barki a tratwy patrząc, męczył się myślami. Bietka mu jego na oczach stała, a niepokój o nią ogarniał.
Dnia jednego rano spał jeszcze na sianie
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/032
Ta strona została uwierzytelniona.