zwleka z pożyczeniem pieniędzy, niechybnie w tem jest wpływ Radziwiłłowski, bo kanclerz o wojnie z turkiem ani słyszeć nie chce.
Toż samo Platenberg potwierdzał i inni zausznicy. Król coraz zimniejszym zaczął się okazywać dla ks. kanclerza, ale poważny mąż nie chciał tego widzieć.
Przyszły właśnie do rozdania wakanse na Litwie po śmierci kasztelana wileńskiego i wojewody nowogrodzkiego. Władysław na wczesne prośby kanclerza, przyrzekł dać województwo Chreptowiczowi, a chorąztwo wielkie litewskie Gąsiewskiemu.
Chodkiewiczowie, nieprzyjaciele Radziwiłłów, zabierali kasztelanią wileńską, coś się więc jako kompensata należało Radziwiłłom, a koniuszowstwo dane ks. Bogusławowi, nie starczyło.
Król przywilej na chorąztwo dla Gąsiewskiego, protegowanego kanclerza, już miał podpisać, gdy na jakiś znak Paca odłożył to do jutra.
Pac czatował na to chorąztwo dla swego brata, a król zapomniał, że mu je był przyrzekł. Nietylko faworyt i tak potrzebny służka został tem dotknięty, natychmiast po odejściu kanclerza wpadła panna Amanda za Pacem, dowodząc, że król złamał dane słowo.
— Ale kanclerz! — zamruczał Władysław — co ja z nim pocznę, dałem mu słowo, przywilej wygotowany już.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/043
Ta strona została uwierzytelniona.