Następnych dni Władysław miał się lepiej, ale oprócz najbliższych sług nie przyjmował nikogo. Nie dopuszczono też królowej. Doktor uspokajał, że niebezpieczeństwo minęło, ale zawsze potrzeba było spokoju.
Kilka dni Radziwiłł dowiadywał się tylko zdala o zdrowiu króla, ale razem z wiadomością o polepszeniu odebrał poufną przez Ossolińskiego, że król zmienił zdanie i chorąztwo nie Gąsiewskiemu, ale Pacowi podpisał.
— Król mi dał słowo, przywilej wygotowany! — zawołał kanclerz — to nie może być.
— Tak jest jak mówię — dodał Ossoliński — a przykro mi razem oznajmić wam, że daleko gorsza druga czeka was niespodzianka. Czy król dla Chreptowicza na województwo nowogrodzkie przywilej podpisał?
— Tak jest! podpisu przecie nie zaprze... mam go — zawołał kanclerz poruszony do najwyższego stopnia — cóż się mogło stać?
Ossoliński poruszył głową znacząco.
— Nie wiem co się stało, ale to pewna, że województwo nowogrodzkie nie Chreptowicz otrzyma, ale pan wojewoda mścisławski.
Pobladł Radziwiłł.
— Jesteście tego pewni? — spytał.
— Najpewniejszy jestem — odparł Ossoliński.
— No — rzekł Radziwiłł ze spokojem nie
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/045
Ta strona została uwierzytelniona.