Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/056

Ta strona została uwierzytelniona.

czniej zresztą było i samej rzeczypospolitej weneckiej nie dawać inaczej tylko na zakład jakiś.
Odpowiedź tę zaniesiono królowi, który nie rozgniewał się, ale wpadł w najokrutniejszą chwilową wściekłość. Krzyczał, bił o stół rękami, odgrażał się na żonę, a nazajutrz gdy razem byli na przenosinach Ossolińskiej, wobec wszystkich gości ani się żonie skłonił, ani do niej mówił, nie patrzał, tyłem się obracał, okazując największe oburzenie.
Przez cały czas Marya Ludwika płakała i musiała chustkę trzymać na ustach, u czoła, skarżyć się na ból głowy. Ci co przeciwko niej intrygowali brali górę i cieszyli się; tymczasem w usposobieniu króla zaszła zmiana jakaś niewytłumaczona.
Władysław przekonawszy się zapewne, że przykład Radziwiłła był zaraźliwy, bo senatorowie jeden po drugim przechodzili na jego stronę, począł wbrew zaręczać, iż on wcale o wojnie i wydawaniu jej nie myśli. Pułki, przygotowania, wszystko być miało tylko środkiem obronnym. W tym sensie z kancelaryi listy rozpisano i rozesłano. Złożono na tatarów cały ruch ten wojenny.
W najściślejszem kółku jednak nie zaprzestano ciągnąć dalej układów potajemnych, korespondencyj zagranicznych wysyłać, pułków nie