brny, z kolumnami i galeryami, które daszek podtrzymywały, wybity zewnątrz blado-niebieskim aksamitem, wewnątrz lamą srebrną w kwiaty złote.
W innych kolebkach, również wytwornych jechał za królową jej dwór niewieści. Kilkaset gwardyi przepysznie strojnej otaczało powozy.
U wjazdu do miasta stały wrota tryumfalne, całe napisami okryte, życzeniami i proroctwy przyszłości. Z prawdziwym zbytkiem rozsiadała się na nich łacińska epigrafika, zastępująca malownicze ozdoby. Napisy opasywały kolumny, zasypywały kapitele, cisnęły się po kątkach, wyginały w łuki, zataczały kołem i sprawiały wrażenie jakiegoś gwaru nieswornego. Jeden nad drugi wysilał się na hyperbole i jaskrawość. Pismo święte i mythologia, historya domowa i obca, musiały służyć im za wątek, a poeci starożytni podarci na kawałki, do niepoznania, pełnili skromne obowiązki heroldów króla.
Znużone oczy Władysława padły może na wiersz najniżej wypisany, który na usta blade mógł ironiczny uśmiech wywołać.
Olim quae solum virtus praemit ad altum,
Haec Regina tibi nunc quoque monstrat iter.
Na galeryi tego łuku tryumfalnego nie brakło naturalnie muzyki i śpiewaków.