Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/074

Ta strona została uwierzytelniona.

Marya Ludwika, pomimo znużenia i wzruszenia, przetrwała zwycięzko długie godziny tych ceremonij kościelnych; król nawet starał się nie okazywać tak zmęczonym, jak był w istocie.
Zaledwie jednak uczta doszła do końca, oboje państwo pośpieszyli ze swego wyswobodzenia korzystać i wypocząć każde zosobna w kółku sług swoich.
W ciągu tych dni król wprawdzie oczyma ciekawemi przypatrywał się ukradkiem swej towarzyszce, nie mogąc nie przyznać, że piękną była, bo jej zwycięztwo przywróciło świeżość, zdrowie i męztwo do walki; ale nie przemówił prawie, nie starał się okazać najmniejszej czułości.
Program dni następujących nie obiecywał też zbliżenia się, choć dwa dwory króla i królowej napozór były połączone. Nazajutrz zaraz Władysław sam pozostał na zamku, przyjmując mnogich senatorów przybywających, a królowa zwiedzała kościoły i klasztory.
Oddawna pana nie widywano tak ożywionym i uprzejmym, tak przystępnym.
Wchodziło w plan podróży tej pozyskanie sobie serc, zjednanie ludzi, którzyby ślepo szli potem za królem, gdzie on ich chciał prowadzić. O wojnie mowy nie było.
Władysław tak czuł potrzebę tymczasowego oczyszczenia się z zarzutów, jakoby wywołać