na dłużej od niej wolnym bywa. Prawda, że pora cieplejsza zawsze mu sprzyja, ale za to zmęczy się dużo.
Przeciągnęłaby się była rozmowa ta dwojga młodych, którzy wiele innych sobie mieli do powierzenia tajemnic, gdyby ich nie spłoszyła panna de Langeron, zawsze kwaśna i niechętna, a Bietce mająca za złe, że poufalej była z panią des Essarts, z którą coraz jawniej zazdrośna francuzica wojnę toczyła.
Wojna ta i królowej i całemu dworowi aż do posła, który w nią był wmięszany, czuć się dać miała. Stała się ona źródłem nieprzebranych oskarżeń wzajemnych, które ztąd przechodziły na dwór francuzki, a z Paryża powracały zaprawne nową goryczą, aby tu królowej nie dać pokoju.
Z jednej strony pani des Essarts, z drugiej Langeronówna, poseł p. de Brégy, sekretarz Desnoyers, p. de Conrade, doktor nawet de Lafage i maitre d’Hótel de Ronsay z żoną i cały zastęp dziewcząt służących, składali dwie armie ucierające się z sobą. Nawzajem śledzono krok każdy, tłumaczono każde słówko; intrygowano, aby królowa na jedną lub drugą przechyliła się stronę.
Bietka starała się zachować neutralną, nie mięszając się do niczego, ale mimo swej woli, to des Essarts, to Langeronówna powoływała ją za świadka.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/082
Ta strona została uwierzytelniona.