Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/087

Ta strona została uwierzytelniona.

krzesła i urzędy, byle się wojnie nie sprzeciwiali.
Dla jednych więc wojny nie było wcale, dla drugich stała ona tuż, nieuchronną. Kazanowski zaś jeden wiedział, że ona nie była celem ale środkiem, i że pułki zaciągane mogły się przeciwko zburzonej obrócić szlachcie, a nawet przeciwko opornym sejmującym.
W Warszawie jakiś duch nieprzyjaźny królowi rozniósł naówczas pogłoskę niedorzeczną, ale będącą signum temporis, że przyszły sejm ma się odbywać w okopach za miastem, we dworze niedokończonym biskupa kijowskiego, a dziesięć tysięcy żołnierza stanie przeciw warchołom i na dany znak druga rzeź Ś. Bartłomieja!
Dziwaczna ta plotka, rozumie się, jak zgniły opar unosiła się tylko nad nizinami; nie powtarzał jej nikt po dworach i pałacach senatorskich, ale w ulicy, w rynku, pomiędzy mieszczanami obiegała sobie swobodnie, i znajdowali się tacy, co jej wierzyli.
Kto ją puścił? Bog jeden wiedział!
W najrozmaitszych formach objawiało się to poczucie, iż król, który napozór bawił się tylko z dziewczętami, o czem także wiedział świat cały, knował jakiś zamach na swobody rzeczypospolitej.
— A! — szeptali mali żaczkowie polityczni — odzywa się w nim krew rakuzka!