i w tejże chwili o dziesięć mil odległa twierdza w Brodach hukiem kilkudziesięciu dział odpowiedziała.
Wprzódy nim huk ich się dał słyszeć, ujrzano na wieczornem niebie jakby zapaloną łunę, której blask się odbijał na chmurach.
Widok z zamku na ten krajobraz na krańcach w ogniu stojący, w istocie był wielkiej piękności.
Władysław nawet, zwykle obojętny, uśmiechnął się gospodarzowi, a francuzi pozrywali się z miejsc, aby lepiej przypatrzeć tym czarom.
Długo, pocichu, wieczorem król się naradzał z Koniecpolskim, ale spoczywać tu nie mógł długo. Nazajutrz wyruszono w dalszą podróż do Brodów.
Twierdza ta i osada w znaczniejszej części była dziełem zmarłego hetmana Koniecpolskiego. Wzniósł on je tu wśród mokrej, błotnistej niziny, a dotąd wszystko jeszcze prawie było z drzewa, gdzieniegdzie tylko cegłami poczynając się okładać.
Kurtyny nawet twierdzy drewniane jeszcze były. Maleńka cytadela o pięciu bastyonach murem się dopiero umacniała, a jedyną jej ozdobą była na części muru wzniesiona piękna kamienna galerya.
Hetman zamierzał tu wspaniały wznieść zamek, gdy śmierć rozlicznym jego pracom koniec położyła. Staraniom jego winne były Brody niedawno zaprowadzone fabryki kobierców perskich,
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/093
Ta strona została uwierzytelniona.