perskich i włoskich; w tym roku jednak rozsiane pogłoski o wojnie z Turcyą znaczniejszą ich część wstrzymały. Z obcych znalazło się tylko trochę węgrów, niemców i kilku francuzów.
Naostatek zboczył król jeszcze w gościnę do Zamojskiego, gdzie go wspaniale przyjęto. Wszędzie starał się ujmować sobie, ale prawie z każdym mówił inaczej. Jednał sobie obietnicami niektórych, innych zapałem rycerskim i żądzą sławy rozgrzewał, zapewniał o swej łasce, jeżeli z ufnością szli za nim. Nigdy go tak ujmującym i uprzejmym, tak poufałym nie widywano. Wielu też serc skłonił ku sobie, ale z mowy jego tak nic jasnego i pewnego wnioskować nie umieli, że czekać musieli, aby się to wyklarowało.
Sejm przyszły obiecywał to wszystko postawić otwarcie, jawnem.
Wszędzie na wyjezdnem obdarzano N. Państwo, Zamojski też królowi złożył czaszę złotą pełną starożytnych monet złotych, a Maryi Ludwice bransolety brylantowe, które na kilka tysięcy talarów cenili francuzi.
W Sandomierzu czekały na króla i królowę statki, któremi dopłynąć mieli wygodnie i mniej znużeni do Warszawy. Władysław szczególniej cieszył się tem, że będzie się mógł do półdnia wylegać na łóżku.
W ciągu tej podróży królowa miała zręczność bliżej się poznać z krajem i obyczajami, oswoić
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/095
Ta strona została uwierzytelniona.