Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/099

Ta strona została uwierzytelniona.

potrzeba, a nie innego wina tylko węgierskie lub hiszpańskie. W Wiśniowcu jeden wieczór pewnie kilka tysięcy kosztował.
Co ichmość za zboże i konopie wezmą, to za wina i sukna wydadzą. Sam słyszałem od holendrów, że korzennych towarów do Polski idzie więcej niż na całą Europę.
Obrona przeciw szyderskim spostrzeżeniom p. Desnoyers i innych francuzów i francuzek, przypadała zawsze na jedną Bietkę, ale miała ona oprócz tego inne, trudniejsze do spełnienia zadadania, gdy królowa rozpytywała ją poufnie o przeszłość i życie męża. Marya Ludwika chciała być świadomą wszystkiego, aby być panią położenia. Zaniedbywana i lekceważona, pomimo to codzień zyskiwała na powadze i znaczeniu. Obwiniona o płochość, okazywała się surową i pobożną, nikt jej nic zarzucić nie mógł. Dostojeństwo swe nosiła z taką powagą i swobodą, jakby do korony zrodzoną była. Obok często niezrozumiale zmiennego humoru Władysława, w każdym jej kroku czuć było obrachowaną wytrwałość i zmierzanie do jednego celu. W ciągu podróży, gdy Władysław IV okazywał się coraz inaczej przed tymi, z którymi się spotykał, ona zawsze była jedną, a nawet zniechęcony i uprzedzony mąż, jednego wyrazu niezręcznego zarzucić jej nie mógł.
Czuwała też nad swoim dworem, aby nie