Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

stracił poszanowania w obcym kraju. P. de Brégy nie należał właściwie do niego, ale przedstawiał tu Francyę, a płochość jego była dla Maryi Ludwiki bolesną. Wybierając się w tę podróż lekkomyślny francuz zabrał z sobą ładną niemeczkę, sądząc zapewne, że quod licet Jovi, licet bovi. Desnoyers i panna Langeron podszepnęli o niej królowej, która przez ks. de Fleury poleciła mu natychmiast się jej pozbyć. P. de Brégy skłopotany usiłował się wytłumaczyć tem, że niemka była prostą praczką, bez której koronki jego obejść się nie mogły, potem że miała powołanie do stanu duchownego, chciała wstąpić do klasztoru, i niepodobna jej było rzucić na pastwę pokusom i światu!
Zajęty swemi wojennemi planami król, w ciągu całej podróży nie przestawał się zajmować niemi, odbierał doniesienia, wysyłał rozkazy i niecierpliwił się tem wielce, że zewsząd dochodziły go skargi na gwałty i nadużycia, których się zaciążne jego pułki dopuszczały.
Wielkopolska oburzona nimi, groziła zebraniem sił własnych dla odparcia ich jak najeźdzców.
Z drugiej strony senatorowie niechętni wszystkim tym przygotowaniom, wołali głośno, że patentów dla nowozaciążnych kanclerze nie pieczętowali, że je król samowolnie pod prywatną swoją pie-